Zaczynałam ten post wczoraj wieczorem, ale nie dałam rady napisać czegokolwiek. Bo co mam napisać, że po pierwszym zdaniu odłożyłam laptopa, by iść i zwyrócić ciastka wiśniowe, które zjadłam o 20? Czy może to, że do 15 nic nie jadłam, ale potem wyszłam z koleżanką i uległam amerykańskim naleśnikom z owocami polanymi polewą, które zresztą po powrocie do domu też zwróciłam?
Nienawidzę siebie.
Obiecałam Wam, że podziele się dzisiejszymi wymiarami i wagą.. robię to z wielkim trudem, ale..
udo:49cm pas:75,5 talia:57,5
waga:49kg
Mimo, iż na wadzę stabilnie pojawiła się czwóreczka z przodu wcale mnie to nie cieszy. Pierwszy dzień sierpnia mogę zaliczyć do czarnej listy mojej diety. Ponadto uda na których mi najbardziej zależy nadal są gigantyczne, po ćwiczeniach z Mel B może trochę mniej obwisłe i galaretowane, ale miarka mówi nadal brutalną prawdę.. pragnę mieć trzydzieści parę centymetrów w udach, ach.. Czy dzisiaj będzie lepiej? Żyć się nie chcę.
Postanowiłam wyjechać na weekend do domku za miastem.. muszę w samotności odpocząć, przemyśleć, znaleźć w sobie siłę, motywację, bo jak na razie czuję się fatalnie. Mam pomysł na nową, skuteczną dietę, ale szybko kończę post, pakuje się i jadę.. miałam pojechać samochodem, ale chyba lepszy będzie rower.
Trzymajcie się te dwa dni. Wierzę, że przynajmniej Wy schudniecie.
do poniedziałku Motyle.
smutna.. po prostu K
Zazdroszczę wagi :(
OdpowiedzUsuńJestem niższa, a cięższa o dwa kilogramy, Jezuu.
Ten wyskok, no cóż - nie pochwalę, ale nie wymuszaj wymiotów, proszę. To nie jest dobre, nie zasługujesz na to, nawet jeśli czasem brak Ci silnej woli.